Zmartwychwstanie — św. Jan Henryk Newman COr
św. Jan Henryk Newman COr
ZMARTWYCHWSTANIE
I. ŚWIĄTYNIE DUCHA ŚWIĘTEGOII. TYLKO BÓGIII. CIERPLIWOŚĆ JEZUSA
I. ŚWIĄTYNIE DUCHA ŚWIĘTEGO
- Uwielbiam Cię, wieczyste Słowo, za łaskawe Twoje zstąpienie, i nie tylko przyjąłeś stworzoną naturę, stworzonego ducha czy duszę, ale i materialne ciało. Najwyższy postanowił, że na wieki wieków podda się więzieniu stworzonej natury. On, który od wieczności był tylko nieskończonym i niepojętym Duchem, nie podlegającym żadnym prawom oprócz praw Jego własnej transcendentnej wielkości, postanowił, że od pewnej chwili przez całą wieczność będzie zjednoczony najgłębszym z możliwych związków z tym, co podlega uwarunkowaniom stworzenia. Wszechmoc Twoja, Panie, zawsze osłania samą siebie, ale nic mniejszego od owej wszechmocy nie mogło uczynić Cię zdolnym do tego, by tak zstąpił, a nie utracił potęgi. To raczej ciało Twoje ma udział w Twojej potędze, niż Ty masz udział w jego słabości. Z tego powodu, Boże mój, musiałeś zmartwychwstać, skoro miałeś umrzeć — albowiem ciało, które przyjąłeś, już nigdy nie miało ani nawet nie mogło być oddzielone od Ciebie, nawet w grobie. Nawet wtedy było Twoim ciałem, nie mogło ulec zepsuciu; nie mogło pozostać pod władzą śmierci, albowiem Ty w cudowny sposób już uczyniłeś je Twoim, a wszystko, co jest Twoje, musi trwać w doskonałości na zawsze. Uwielbiam Twoje Ciało Najświętsze, umiłowany Jezu, narzędzie naszego odkupienia!
- Patrzę na Ciebie, Panie Jezu, i myślę o Twoim Ciele Najświętszym, i mam je przed oczami jako porękę mojego zmartwychwstania. Chociaż umrę — jako że z pewnością umrzeć muszę — nie umrę na wieki, albowiem powstanę z martwych. Poganie, którzy nie znali Ciebie, uważali, iż ciało ma naturę nędzną i godną pogardy — widzieli w nim siedzibę, przyczynę i usprawiedliwienie wszelkiego zła moralnego. Kiedy myśli ich najwyżej szybowały i zastanawiali się nad Życiem przyszłym, mniemali, że zniszczenie ciała jest warunkiem owej wyższej egzystencji. Myśl, że ciało jest w istocie częścią ich samych i że jego odrodzenie może być przywilejem, przekraczała całkowicie możliwości ich wyobraźni. I rzeczywiście, jakiż umysł ludzki mógłby kiedykolwiek sobie wyobrazić bez pomocy Twojego Objawienia, że to, co według naszego doświadczenia jest tak nędzne, tak upośledzone, tak zwierzęce, tak grzeszne, to, co nas łączy z niemymi zwierzętami, to, co tak bardzo podlega zepsuciu i w proch, i w popiół się zmienia — z samej swej natury zdolne jest do tak wzniosłego przeznaczenia, że niebiańskie może się stać i nieśmiertelne, nie przestając być ciałem! I któż oprócz Ciebie, który wszechmocny jesteś, mógł takim je uczynić! Nic wiec dziwnego, że mędrcy tego świata, którzy nie wierzyli w Ciebie, szydzili ze zmartwychwstania. Lecz ja, dzięki łasce Twojej, zawsze w pamięci zachowam, jak odmiennie zostałem przez Ciebie pouczony. O najlepszy, najpierwszy, najprawdziwszy z nauczycieli! O Ty, który Prawdą jesteś, wiem i całym sercem wierzę, że ciało moje powstanie do nowego życia. Wiem, że chociaż tak nędzne i godne wzgardy jest obecnie, pewnego dnia, jeśli na to zasłużę, powstanie jako niezniszczalne, prawdziwie piękne i pełne chwały. To wiem i dzięki łasce Twojej zawsze będę to miał w pamięci.
- Boże mój, naucz mnie, abym umiał żyć naprawdę jak ktoś kto wierzy w wielka godnością, wielką świętość tego materialnego kształtu, w którym mnie umieściłeś. Oto dlaczego, umiłowany mój Zbawicielu, przychodzę tak często i tak gorliwie, aby być uczestnikiem Ciała Twego i Krwi, abym przez niewysłowioną świętość Twoją mógł się uświęcić. Panie Jezu, wiem to, co jest zapisane, iż ciała nasze są świątyniami Ducha Świętego. Jakże więc mógłbym nie czcić tego, co Ty w sposób cudowny karmisz i co jest mieszkaniem współrównego Tobie Ducha! Boże mój, któryś został przybity do krzyża, „confige timore tuo carnes meas” — „przeszyj bojaźnią Twoją ciało moje”; ukrzyżuj duszę moją i ciało, to wszystko, co w nich jest grzeszne, i uczyń mnie czystym, jak Ty czysty jesteś.
II. TYLKO BÓG
Tomasz rzekł do Niego: Pan mój i Bóg mój!
- Uwielbiam Cię, Boże mój, razem z Tomaszem i jeśli, tak jak on, zgrzeszyłem niewiarą, tym bardziej Cię uwielbiam. Uwielbiam Cię jako jedynego godnego uwielbienia, uwielbiam Cię jako jeszcze bardziej chwalebnego w Twoim upokorzeniu, gdy ludzie wzgardzili Tobą, nikt wtedy, gdy składali Ci hołd aniołowie. „Deus meus et omnia” — „Bóg mój i wszystko moje”. Mieć Ciebie to mieć wszystko, co mieć mogę. Ojcze mój przedwieczny, daj mi siebie. Nie posunąłbym się do tak zuchwałej prośby, byłaby ona uroszczeniem, gdybyś sam mnie do niej nie ośmielił. Tyś ją włożył w usta moje, Tyś przywdział na siebie moją naturę, stałeś się moim bratem, umarłeś tak samo, jak inni ludzie umierają, tylko że w goryczy znacznie większej, abym — zamiast spoglądać na Ciebie lękliwie z daleka — mógł ufnie zbliżyć się ku Tobie. Przemawiasz do mnie, jak przemawiałeś do Tomasza, i przyzywasz mnie, abym uchwycił Ciebie Boże mój i wszystko moje, cóż mógłbym powiedzieć ponadto, choćbym mówić miał przez całą wieczność! Pełny jestem, przepełniony po brzegi, kiedy mam Ciebie, ale bez Ciebie niczym jestem — więdnę, rozpływam się, ginę. Panie mój i Boże, Boże mój i wszystko moje, daj mi siebie, niczego innego nie chcę.
- Tomasz przyszedł dotknąć Świętych ran Twoich. O, czy nadejdzie dzień, gdy będzie mi wolno rzeczywiście i widzialnie je ucałować? Jakiż to będzie dzień, gdy będę całkowicie oczyszczony z wszelkiej nieczystości i grzechu i będę mógł zbliżyć się do mego wcielonego Boga w Jego Świetlistym pałacu tam, w górze! Jakiż to będzie poranek, gdy odcierpiawszy wszystkie przeznaczone dla mnie kary zobaczę Ciebie po raz pierwszy tymi moimi oczyma, zobaczę Twoje oblicze, spojrzę bez drżenia ku Twoim oczom i łaskawym ustom, a potem uklęknę, aby radośnie ucałować Twoje stopy, i Ty ogarniesz mnie ramionami. O Jedyny, który naprawdę mnie kochasz, Jedyny, który kochasz moją duszę, pragnę Ciebie kochać teraz, abym mógł Ciebie kochać wtedy. Jakiż to będzie dzień, długi dzień bez kresu, dzień wieczności, w którym będę tak niepodobny do tego, czym jestem teraz, gdy czuję w sobie ciało śmierci, gdy dręczą mnie i rozpraszają tysiące, tysiące myśli, z których każda może mnie odwieść od nieba. Panie mój, jakiż to będzie dzień, kiedy raz na zawsze skończę z wszystkimi grzechami, zarówno powszednimi, jak śmiertelnymi, i stanę doskonały i godny przyjęcia przed Twoim obliczem, zdolny do sprostania Twojej obecności, już wcale nie uchylając się od Twego spojrzenia, nie uchylając się od czystego sadu aniołów i archaniołów, gdy stanę w środku, a oni dookoła mnie!
- Boże mój, chociaż jeszcze nie jestem zdolny do tego, żeby zobaczyć albo dotknąć Ciebie, zawsze będę pragnął znaleźć się w Twoim zasięgu i będę pragnął tego, co jeszcze nie jest mi udzielone w pełni. Zbawco mój, Ty będziesz jedynym Bogiem moim! Nie będę miał żadnego pana oprócz Ciebie. Rozbiję w pył wszystkie bożki, które w moim sercu przeciwstawiają się Tobie. Nie chcę niczego oprócz Jezusa, Tego, który został ukrzyżowany. Życiem moim niechaj bodzie modlitwa do Ciebie, ofiarowanie się Tobie, trwanie przed Tobą, wielbienie Ciebie w świętej Twojej Ofierze i oddawanie się Tobie w świętej Komunii.
III. CIERPLIWOŚĆ JEZUSA
Videte manus meas… etc. Habetis hic aliquid quod manducetur?
Popatrzcie na moje ręce… Macie tu coś do jedzenia?
- Uwielbiam Cię, Panie, za cudowną cierpliwość Twoją i miłosierne Twoje, tkliwe zstąpienie do nas. Uczniowie Twoi, pomimo wszystkich Twoich nauk i cudów, przestali wierzyć w Ciebie, kiedy zobaczyli, że umierasz, i uciekli. Później także nie nabrali odwagi ani nie myśleli o Twej obietnicy, że na trzeci dzień zmartwychwstaniesz. Nie chcieli uwierzyć Magdalenie i innym kobietom, które mówiły, że widziały Ciebie znowu żywego. A jednak ukazałeś się im, pokazałeś im swoje rany, pozwoliłeś, aby Ciebie dotknęli, jadłeś przy nich i udzieliłeś im Twego pokoju. O Jezu, czy istnieje upór zbyt wielki dla Twojej miłości. Czy jakakolwiek obfitość upadków i odstępstw może pokonać wierność i wytrwałość Twojego miłosierdzia? Przebaczasz nie tylko do siedmiu razy, ale do siedemdziesięciu siedmiu. Wody wielkie nie mogą ugasić miłości takiej jak Twoja. I taki jesteś na całej ziemi, aż do kresu — przebaczasz, oszczędzasz, cierpliwie czekasz, chociaż grzesznicy ciągle Cię wyzywają; litujesz się i bierzesz w rachubę ich niewiedzę, nawiedzasz wszystkich ludzi, nawet wrogów Twoich, łagodnymi upomnieniami Twej łaski, dzień za dniem, rok za rokiem, aż do dnia ich śmierci. Wie On bowiem, z czego powstaliśmy; wie, że jesteśmy tylko prochem.
- Boże mój, ile Ty uczyniłeś dla mnie! Ludzie mówią o Tobie, jedyny mój Boże, że Twoje sądy są surowe, a kary przez Ciebie wymierzane — nadmierne. Ja mogę tylko powiedzieć, że nie stwierdziłem tego na moim własnym przykładzie. Niech inni mówią za siebie samych, a Ty spotkasz ich i pokonasz ku ich zawstydzeniu w dniu obrachunków. Z nimi nie mam nic wspólnego — Ty z nimi się rozliczysz — jedynym doświadczeniem, jakie ja mam, jest Twoje postępowanie wobec mnie; i tu daję świadectwo tego, co w pełni znam i co odczuwam głęboko: że dla mnie byłeś zawsze tylko cierpliwością i miłosierdziem. O, jakże Ty zapominasz, że kiedyś buntowałem się przeciw Tobie! Ciągle na nowo udzielasz mi pomocy. Upadam, a jednak Ty mnie nie odtrącasz. Wbrew wszystkim moim grzechom ciągle mnie kochasz, pomagasz mi, pocieszasz mnie, otaczasz błogosławieństwami, podtrzymujesz, prowadzisz. Ranię boleśnie Twą dobroczynną łaskę, a jednak ciągle mi jej udzielasz. Wyrządzam Ci zniewagi, a Ty nigdy się nie obrażasz, jesteś tak łaskawy, jakbym nie musiał niczego wyjaśnić, niczego żałować, niczego naprawić — jakbym był najlepszym, najwierniejszym, najbardziej stałym i lojalnym Twoim przyjacielem. Niestety, skłonny jestem nawet do wykorzystywania Twojej miłości biorąc ją za pobłażliwość — chociaż powinienem lękać się Ciebie. Wyznaję, prawdziwy mój Zbawicielu, że każdy dzień jest nowym dowodem Twej nieznużonej, niemożliwej do pokonania miłości!
- Boże mój, znoś mnie jeszcze, okaż mi wyrozumiałość pomimo samowoli mojej, przewrotności i niewdzięczności! Poprawiam się bardzo powoli, ale w istocie wędruję ku niebu, a przynajmniej pragnę tam wędrować. Wpatruje się w Ciebie, chociaż tak nędznym jestem grzesznikiem, i naprawdę myślę poważnie o zbawieniu mej duszy. Daj mi czas na zebranie rozproszonych myśli i na uczynienie choćby jednego większego wysiłku. Przyrzekam, że odrzucę tę omdlałość i letniość, strząsnę z siebie ponurość, beznadziejność i mrok, przebudzę się i radośnie będę kroczył w świetle Twoim. Nie będę znał żadnej nadziei ani radości oprócz Ciebie. Daj mi tylko łaskę Twoją — wyjdź mi naprzeciw Twoją łaską, a dzięki niej zrobię, co mogę, Ty zaś to wszystko za mnie udoskonalisz. Wtedy będę przeżywał dni szczęśliwe w Twojej obecności, wpatrując się z uwielbieniem w pięć świętych ran Twoich.