2020.05.14 — Ks. Henryk Jaromin COr — Filip Neri wzorem kapłana współczesnego
ks. Henryk Jaromin COr.
FILIP NERI WZOREM KAPŁANA WSPÓŁCZESNEGO
Upłynęło 25 lat od momentu, kiedy Filip Neri został kapłanem. Te 25 lat duszpasterskiej pracy tyle dokonały, że jeden z jego uczniów pisze: wielkie rzeczy mówią o nim /Filipie/ ojcowie Tolet i Possevin /jezuici/ i wielu innych. Mówią, że Filip Neri jest wyrocznią nie tylko we Włoszech, ale także w odległych krajach: Francji i Hiszpanii. Bardzo wielu ludzi słucha jego rad, zdaje się, że to jakby nowy Ruysbroeck, czy Tomasz a Kempis, albo Tauler ukazali się na ziemi.
Po ćwierćwieczu pracy kapłańskiej Filipa pisze Tito degli Alessi: „O. Filip jest w wielkim poważaniu w Rzymie. Nie spotkałem tu nikogo bardziej zdolnego do pomocy w różnych sprawach jak Jego Wielmożność — O. Filip”. I mimo tak słabej komunikacji, Filip był znany daleko poza Rzymem. O. Soto, filipin rzymski, odbywając pielgrzymkę do Loreto, spotykał ludzi wzdłuż drogi, którzy prosili go, aby ich polecał modlitwom tego świętego człowieka. Przez swoją pracę kapłańską nie może się zmieścić w Rzymie, mury miasta są za ciasne, aby zatrzymać w sobie pobożność rozbudzoną przez jednego człowieka.
Kilkanaście lat upłynęło Filipowi na działalności apostoła świeckiego. Liczy już 36 lat, a był to rok 1551. Spowiednik i przyjaciel Filipa Persiano Rosa widząc różnorakie talenty Filipa, zastanawiał się dlaczego nie pomyślał o kapłaństwie i zapytał: „Filipie, czemu nie zostałeś kapłanem?”. Z zupełną otwartością Filip przyznał, że nigdy nie brał tego pod uwagę poważnie, a zgłoszenie się do jakiegoś zgromadzenia, czy zakonu zupełnie mu nie odpowiadało. Persiano Rosa stwierdzając przydatność swego penitenta do kapłaństwa, zachęcił Filipa do przyjęcia święceń. Regularnych seminariów nie było. Filip jakieś tam studia filozoficzno-teologiczne odbywał po przybyciu do Rzymu, ale ich nie skończył, bowiem uznał w swoim czasie, że bardziej jest potrzebny chorym i ubogim. Może nijaki poziom intelektualny i moralny duchowieństwa był powodem, że się do tego nie kwapił.
Z przyjęciem święceń nie było kłopotu. P. Rosa znał się osobiście z Wikariuszem Rzymu i otrzymał od niego upoważnienie, że może swego kandydata przygotować do kapłaństwa. I Kiedy Filip został księdzem, już nie mógł iść na całą noc do katakumb, czy pod kolumnę bazyliki, bowiem nie wypadało. Kapłanowi wiele rzeczy nie wypada. Cechuje go pełne zaangażowanie, urzeka go wolność, unika wszelkiego skrępowania, dlatego będzie pracował bezinteresownie, ale nade wszystko odpowiednikiem wolności jest odpowiedzialność i poczucie umiaru, dlatego jego zasadą jest: „wszystko mi wolno, lecz nie wszystko wypada”.
Od momentu przyjęcia kapłaństwa Chrystusowego charakter jego działalności objawia się zupełnie inaczej. Cel będzie ten sam tj. uświęcenie bliźnich, ale środki, jakże bogatsze. Może głosić słowo Boże, celebrować Najświętszą ofiarę, rozdawać Komunię św., urządzać nabożeństwa eucharystyczne, przede wszystkim spowiadać, prowadzić kierownictwo duchowe. Dotychczas musiał swoich kandydatów podprowadzać do spowiedzi do różnych kapłanów. Jako kapłan zamieszkał w San Girolamo i pracował z innymi kapłanami w liczbie 11-13 przy kościele św. Hieronima, który był w posiadaniu Bractwa Miłości Bożej.
Sytuacja religijna nie była zachwycająca, kiedy Filip rozpoczynał działalność kapłańską i neopoganizm nadal święcił triumfy, chociaż nie był tak agresywny, ale tym trudniejszy do przezwyciężenia, kiedy pozostał zamaskowany. Słowo „ksiądz” był synonimem ignorancji i hulaki. Zwykłą koleją rzeczy zabobon zajmował miejsce prawdziwej religijności. Obraz zbyt czarny, ale mało odbiegający od rzeczywistości. Moralność wiernych, zarówno niższych stanów jak i wyższych, a także duchownych pozostawiała wiele do życzenia. Słowo duchowny, czyli człowiek oddany szczerze pobożności było ośmieszane. Jedynie altarzyści sprawowali częściej ofiarę Mszy św. — bowiem za to otrzymywali utrzymanie, ale ich poziom intelektualny ograniczał się do znajomości czytania, a strona duchowa też była różna. Palcami pokazywano ludzi na drwinę, którzy przystępowali do sakramentów św. i wyśmiewano ich.
Filip nie był jedynym, który w ciągu 25 lat pracy zmienił styl myślenia prałatów dworu papieskiego, czy zwykłego ludu rzymskiego. Były także inne źródła pobożności: dominikanie z Minerwy, jezuici, kapłani z kościoła San Girolamo — środowisko, w którym Filip działa. Nie można ominąć postulatów Soboru Trydenckiego, czy działalności wszystkich zakonów, które powstały dla odnowy życia religijnego, a także działalności Karola Boromeusza, jako też energicznych papieży.
Nas interesuje szczególnie Filip. Po pierwsze, że jest prostym kapłanem, przełożonym kilku kapłanów, proboszczem, bezpośrednio poddanym władzy Wikariusza Rzymu, nie związanym żadną regułą, ani ślubami, dlatego jest do naśladowania przez wszystkich kapłanów, zarówno diecezjalnych, jak i zakonnych. Po drugie, jego wpływ na odnowę życia chrześcijańskiego był dominujący nie tylko w Rzymie, ale w całym świecie katolickim, bowiem tzw. „Sokrates chrześcijański, czy rzymski” własnym przykładem ukazał wzór przeżywania kapłaństwa i realizacji reformy w duchu miłości. Filip zajmuje jedno z pierwszych miejsc w tej odnowie. Taka jest opinia najlepszego znawcy tych czasów, Pastora.
Powstaje pytanie, po obserwacji jego życia i działalności, jak się to stało możliwe, że przychodzą ludzie do tego człowieka, skromnego kapłana i zostają „porwani” do zmiany życia? Czym ten „łowca dusz” pociąga ludzi? Jak wytłumaczyć siłę jego oddziaływania ? Odpowiedź na te pytania znajdujemy w oświetleniu jego kapłaństwa. Filip sam do siebie zastosował i w tym duchu wykonywał tę myśl, że najlepszym narzędziem odnowy moralnej i rozbudzenia religijności będzie kapłaństwo. Stąd wychowanie pobożnych kapłanów, całkowicie oddanych życiu duchowemu i pracy duszpasterskiej, wiernych swemu powołaniu jest to naczelne zadanie jego życia i troski. Dobitnie twierdził, że te cechy są nieodłączne od kapłaństwa, inaczej kapłaństwo sprowadza się do poziomu rzemiosła.
Historia nazywa Filipa „Apostołem Rzymu”, jemu przypisuje się reformę kurii rzymskiej, dworu papieskiego, domów kardynalskich, pałaców patrycjuszów rzymskich, a także obyczajów pozostałych obywateli Wiecznego Miasta. Nie ma w tych stwierdzeniach żadnej przesady. Rozpoczął pracę charytatywną wśród żebraków, chorych, uliczników, młodzieży zaniedbanej. Na tym terenie nikt nie rościł do niego pretensji, a sam Filip nawet nie śnił o tym, że potrafi przeobrazić obyczaje. Pchany miłością Bożą, dzieli się tą miłością w słowie i w czynie w sklepach, w warsztatach rzemieślniczych, na placach handlowych. Nie było w tej katechezie nic z tonu kaznodziejskiego, czy strofującego proroka, a nieraz było bardzo mało o Bogu, bowiem by go nie słuchano, lecz była to lekka, dowcipna wymiana poglądów, a pomiędzy te zdania, jakby mimochodem rzucał myśl o Bogu, o wieczności, o duszy nieśmiertelnej, o konieczności pracy nad własnym charakterem i zbawieniem duszy. Więcej z niego kpiono, niż słuchano, ale jedni prędzej, drudzy później słuchali, zastanawiali się nad własnym losem.
Z tych nawróconych z obojętności, czy wyrwanych z dna moralnego, stworzył bractwo Trójcy Świętej razem ze swym spowiednikiem P. Rosą. Rzym w połowie XVI wieku liczył najwyżej 70 tys. mieszkańców, wielu przewijało się także pielgrzymów. Do mieszkańców Rzymu należeli możni tego świata; patrycjusze, sławne familie rzymskie, dwór papieski i dwory kardynałów, oraz służba pałacowa wyżej wspomnianych i rzemieślnicy — klienci możnych.
Odrodzenie rozpoczęło się od służby i rzemieślników. Jedni drugich przyprowadzali do Oratorium czy do mieszkania O. Filipa. Niektórzy z czasem opuszczali domy swoich przełożonych czy pracodawców, wstępowali do klasztorów, do stanu kapłańskiego czy zostawali uczniami Filipa. Potem ze służbą przychodzili do Oratorium także gospodarze o wielkich nazwiskach: Massinich, Salviatich, Collonów, Frangipanich. Niektórzy jak Salviati, byli skoligaceni z królewskimi dworami Europy, a Collonowie byli dowódcami zwycięskiej bitwy pod Lepanto /Marek/.
Na dworach kardynałów było wielu krewnych purpuratów, a także przyjaciół gospodarza, często złota młodzież, różnego typu artyści, muzycy, poeci. Tych także przyprowadzano do Oratorium. Jedni szli z nudów, inni z ciekawości. Ponieważ Filip dobrze znał swoje stałe audytorium i swoich penitentów, stałych uczestników, kiedy tylko pokazały się nowe twarze, interesował się nimi, nawiązywał dialog, zaprzyjaźniał się, namawiał do zmiany życia, wiedziony czy to intuicją, czy zmysłem Bożym, często, ku wielkiemu zdziwieniu tych nowicjuszy, wyjawiał ich stan ich duszy, a ci uznawali to za znak Boży, do końca otwierali mu swoją duszę, oddając się pod jego kierownictwo.
Zastanawia nas zapobiegliwość i stała troska O. Filipa o zdobywanie nowych dusz. Niekiedy wyczuwał, że są tacy, którzy nie mają odwagi wyznać swe winy, czy nie mają siły, aby w postanowieniach wytrwać, wtedy zwielokrotniał wysiłki, modlitwy, umartwienia, innych prosił o pomoc duchową.
Szczególną opieką otoczył młodzież i oto tak reformował mimo woli, obyczaje miasta, kurię, dwory i pałace. Apostołami stali się kucharze, muzycy dworscy, nadworni poeci i wtedy wypadało, aby chlebodawcy zmienili tryb życia. Sensacją stało się w Rzymie, kiedy Karol Boromeusz dla swojej służby pałacowej, która nb. uczestniczyła w ćwiczeniach oratoryjnych, urządził nieszpory zamiast balu i muzyki. Ci, którym nowy styl życia nie odpowiadał opuszczali Rzym i tak oczyszczało się środowisko z ludzi, którzy hołdowali obyczajom pogańskim, czy hasłom Machiavellego i Rabelaisa.
Z młodych ludzi nowe pokolenie, cały szereg późniejszych biskupów, kardynałów, papieży to albo przyjaciele Filipa, albo uczniowie, będąc już na wysokich stanowiskach kościelnych, przebywali z radością w jego pokoju i oświadczali, że to miejsce wydaje im się rajem. Doszło do takiej sytuacji, że pójść do Oratorium, wyspowiadać się u Filipa stało się modne.
Przez pielgrzymki do siedmiu kościołów Filip opanował, albo przynajmniej zmniejszył szaleństwa karnawału rzymskiego i tak został wyrocznią Rzymu. Przytoczymy taki szczegół: Posiadał w środowisku rzymskim ludzi dla niego wrogo usposobionych. Do takich należeli między innymi rodziny Barberinich i Urbanich, lecz i one musiały się liczyć z zdaniem Filipa. Ten fakt przytacza K. Chłędowski, który na Kościół i duchownych napisał wiele oszczerczych uwag, stąd jego zdanie nie ma nic z aprobaty czy z zachwytu. Pisze on, że tak modne w okresie odrodzenia przedstawienia teatralne sztuk uwłaczających moralności chrześcijańskiej, w okresie wpływów Oratorium i jego twórcy Filipa nie mogły być wystawiane nawet w gronie zamkniętym. I tak O. Filip bez przemyślanych zamiarów, bez ambicji realizował najważniejsze i najtrudniejsze postulaty Soboru Laterańskiego V i Trydenckiego.
Reforma obyczajów pracowników Kurii Rzymskiej, mieszkańców pałaców kardynalskich, oraz obywateli Wiecznego Miasta była konieczna z tego względu, ponieważ wszyscy w Europie wytykali błędy na szczycie, a teraz wszyscy mogli brać przykład ze Stolicy chrześcijaństwa. Problem ten czekał na rozwiązanie blisko 200 lat. Savonarola próbował dokonać reformy 100 lat wcześniej, ale jego surowość i ambicja reformatorska wszystko unicestwiły. Było wielu kaznodziejów, którzy na wzór proroków wzywali do pokuty, lecz trzeba porównać nawrócenia dokonane pod wpływem ich słowa do ognia słomianego. Wielkie nawrócenia, a potem wszystko wracało do starych błędów.
Działalność Filipa łagodna, delikatna, stała i wytrwała i te przymioty okazały się najbardziej potrzebne. Wystarczy przytoczyć gorliwość i miłosierdzie w traktowaniu grzeszników, aby poznać jego ducha. Przypatrzmy się jednemu wydarzeniu, a to nam ukaże metodę jego działania. Jednego popołudnia Marcello Ferro przyprowadza do Oratorium niejakiego Fabrizzio. Kanalię w wielkim stylu. Jego sumienie jest mocno obciążone grzechami i nałogami. Filip nie zna go. W drodze Marcello zaproponował swemu przyjacielowi, że byłoby warto zrzucić z sumienia brzemię grzechów i dokonać tego przez spowiedź u O. Filipa. Fabrizzio nie chce o tym słyszeć, ale dotrzymuje towarzystwa przyjacielowi i przychodzi do San Girolamo, Wchodzą do Oratorium, jest właśnie czytanie, a uczestnicy wciąż dochodzą. Rozpoczyna się kazanie, Filip krąży po kaplicy, przypatruje się słuchaczom. Kiedy tylko zobaczy nową twarz, zbliża się, bierze za głowę i ściska. Chociaż Marcelli nic nie zdradził, nawet nie miał czasu, to Filip zapewnia Fabrizzio, powiedział mu, że trzeba się wyspowiadać, że Bóg przebaczy mu wszystkie grzechy. Fabrizzio opiera się, to Filipa ożywia, chce zabrać grzesznika do swego pokoju. Wkłada w to dzieło całą swoją duszę, angażuje wszystkie siły i środki, ale bez żadnego skutku. Filip opuszcza Oratorium, lecz po kwadransie wraca i podwaja swoje nalegania, a gorliwość ta sprawia, że grzesznik widzi w niej działanie nadprzyrodzone i poddaje się na stałe kierownictwu Filipa.
Jaka jest metoda O. Filipa ? Jest ona raczej przykładem, cnotą, faktem. Tarugi nazwał to działanie raczej duchem, niż dyrektywami. Filip nie układał, ani nie stworzył żadnego systemu, nie zostawił dzieł z których można by użyć materiału konstruktywnego, nawet nie propagował żadnego systemu, czy doktryny, ani nikogo nie przekonywał argumentami naukowymi.
Jaka jest jego duchowość? To spontaniczne ukazanie wysiłków i gorliwości zmierzających do własnego uświęcenia, do zbawienia bliźnich, a wypływających z motywu miłości Bożej. W jego pracy nie ma nic rządzącego, władczego, urzędniczego. Jest łagodność, cierpliwość. Jeden z jego uczniów — Talpa — powiedział: „że Filip nie jest jedynym, który przyczynił się do ożywiania życia religijnego i życia wewnętrznego, ale on je propagował powszechnie, a dzięki swej gorliwości i umiejętności adaptowania się do każdego człowieka O. Filip wszędzie rozsiewał życie duchowe, chociaż nie napisał żadnego podręcznika do życia duchowego, lecz cała jego działalność zdążała do tego celu”. W ten sposób O. Filip stał się inspiratorem i prekursorem św. Franciszka Salezego, bowiem biskup Genewy, pisząc Filoteę, czy traktat o miłości Bożej, widział w praktyce duszpasterskiej O. Filipa gotowe wzory.
Filip nie marzył o stanie kapłańskim, między innymi dlatego, ponieważ czuł się niegodny, bowiem sam stan kapłański cenił wysoko i uważał, że samo kapłaństwo powinno uświęcać przede wszystkim kapłanów przez realizację takich elementów, jak dobrowolne praktykowanie rad ewangelicznych, wzajemną braterską miłość, pomoc i życzliwość, oraz ascezę opartą na modlitwie, prostocie, pokorze, pogardzie chwały ludzkiej i uznania, zaparciem się siebie, a w duszpasterstwie pracowitością, służebnością, cierpliwością, miłosierdziem. On to tak głęboko rozumiał, że doszedł do wniosku, iż właściwa odnowa chrześcijaństwa polegać będzie na przygotowaniu dobrych kapłanów, kochających swe kapłaństwo, prowadzących życie wewnętrzne, zdolnych do pociągnięcia wiernych do zmiany obyczajów i do świętości.
Stan kapłański jest najbardziej potrzebny dla Kościoła. Kapłaństwo nie jest z ustanowienia aniołów, ani świętych, ale jest z ustanowienia Syna Bożego, tego samego, który jest najwyższym i wiecznym Kapłanem. Chrystus założył społeczność kapłańską jako swój wyłączny zakon. Przyjąć kapłaństwo to znaczy posiadać część Syna Bożego, uczestniczyć w Jego duchu i mieć prawo do Jego Światła, oraz partycypować w świętości Chrystusa. W kapłaństwie dokonuje się najściślejsze zespolenie z Chrystusem, bo kapłan to zawsze „Alter Christus”. Czy byłoby możliwym, aby Chrystus Pan pragnął tak wielkiej doskonałości od wszystkich zakonów ustanowionych przez ludzi, a nie wymagał tej doskonałości od swego jedynego zakonu — Kapłaństwa. Zakonnicy oddają się Bogu prze z śluby, które są osobistym aktem każdego zakonnika, podczas gdy kapłani są poświęceni Ojcu przez akt oddania się i ofiarowania się samego Chrystusa — Najwyższego Kapłana, który wciąż udziela kapłanom Ducha Świętego. Filip widzi w kapłaństwie możność realizowania w sposób pełny powołania przez apostolat, który może być różny: studia, praca na usługach Kościoła czy kurii, inne zajęcia nie związane z duszpasterstwem bezpośrednio, ale przede wszystkim duszpasterstwo, a w nim sakrament pokuty.
On sam uzyskawszy zezwolenie na słuchanie spowiedzi rozwinął przez sakrament pokuty w 36 roku, prawdziwą misję odnowy moralnej Rzymu. Swoje dzieło przebaczania i prowadzenia do doskonałości spełniał przez 45 lat. Konfesjonał był tronem i pieczęcią jego unikalnego apostolatu. Jak św. Franciszek Ksawery wyniszczył się prowadząc misję i chrzcząc nowo nawrócone ludy, tak Filip spełniał ofiarę swego życia w konfesjonale, przebaczając w imię Jezusa, nauczając, prowadząc, pocieszając, zachęcając i osądzając penitentów na najważniejszej drodze życia tj. uświęcenia.
W działalności kapłańskiej na pierwszym miejscu postawił słuchanie spowiedzi. Dla niej nie starczało mu dnia, poświęcał jej dużą część nocy.
Przed wschodem słońca zdołał zazwyczaj wyspowiadać poważną ilość penitentów, sam otwierał Kościół, udając się do konfesjonału, aby w nim pozostać do południa, do czasu swej Mszy św. Nie przerywał sprawowania urzędu przebaczania nawet w czasie choroby. Dzień swego zgonu rozpoczął od słuchania spowiedzi i nieraz jeszcze po Mszy św. szedł do konfesjonału i spowiadał w niektóre dni po południu i podczas reszty dnia aż do wieczora. Po kolacji spowiadał tych kapłanów, którzy wczesnym rankiem następnego dnia celebrowali Msze św.
Był gotowy w każdej porze dnia i nocy każdego wyspowiadać w samotności swego pokoju, ktokolwiek przyszedł czy młodzieniec, czy kardynał, czy skruszony grzesznik po latach rozłąki z Bogiem. Przerywał modlitwę, odchodził od posiłku, natychmiast był gotowy do dyspozycji na każdą prośbę penitenta.
Ta nadzwyczajna wytrwałość w tak bardzo nużącym obowiązku starczyła mu na całe 45 lat pracy kapłańskiej. Ta wytrwałość, jak wspomina tekst jego Officium pchnęła niezliczone dusze do Chrystusa. On cierpiał z powodu nieszczęścia swych penitentów i współzwalczał z nimi grzechy, z nimi postanawiał wspaniałomyślne plany, podtrzymywał w wytrwałości, brał na siebie część pokuty i dlatego ta wytrwałość nabierała z każdym dniem nowej mocy, była progresywna, jakiekolwiek było życie jego grzeszników, nie zależnie od ich powołania, okoliczności i warunków bytowych. A swoim uczniom przekazywał: „Moi synowie szukajcie zawsze grzeszników, aby ich pozyskać dla Chrystusa. Miejcie wiele wyrozumiałości, miłości i dobroci na ile to jest możliwe, starajcie się przekonać ich do miłości Boga, a Bóg może „dokonać wiele rzeczy”. Filip kierował wszystkich do doskonałości z nadludzką, wprost heroiczną cierpliwością. I nawet nigdy nie opuszczał Rzymu, choćby na kilka dni, tylko dlatego, aby zawsze być do dyspozycji swoich penitentów, a przy tym twierdził, że kusiciel znajduje tysiąc okazji, aby ściągnąć z drogi wytrwania.
Ten „łowca dusz” w swej metodzie prowadzenia do doskonałości nie wymagał od swoich penitentów żadnej odpowiedzialności, wiedząc dobrze, że jeśli serce jest oczyszczone i bogate w łaskę, oraz ogarnięte miłością, to ono będzie samorzutnie postępować w doskonałości i realizować ascezę. Jego biograf napisał o nim: „Był przeciwny wszelkim surowościom, nadzwyczajnym poleceniom, ekscentrycznym praktykom pokutnym”. Nie zbyt wiele wymagał od swoich uczniów, chciał, aby tylko swoje obowiązki spełniali dokładnie, naturalnie, bez sztuczności i rozgłosu, oraz wymuszania, bez zaniedbań, solidnie, z wiernością małym rzeczom. Ta dokładność i wierność wymagają postawy żywej wiary, wszystko dla Boga i na oczach Bożych; nadziei, wszystko się liczy na wieczność; oraz miłości, wszystko z motywu miłości ku Bogu. Nie trzeba tu nadzwyczajnej ascezy, specjalnej pobożności, ale potrzeba regularności, dokładności, wierności swoim postanowieniom, nabycia łatwości w wypełnianiu swych zadań względem Boga, bliźnich i własnej duszy. Dobrze jego ducha zrozumiał Newman.
Oczywiście, zdawał sobie sprawę, że kto chce dobrze spełnić obowiązki, musi praktykować rady. Znane jest prawo psychologiczne, że należy celować nieco wyżej, nieco ponad obowiązek, aby zapewnić wykonanie tego, co jest konieczne. Tu niezbędna jest wspaniałomyślność i ta gotowość, aby raczej obierać drogę trudniejszą, aby nie iść na pokusę kompromisu.
Każda doskonałość rodzi się z wysiłku i z trudu, oraz wymaga dobrowolnego umartwienia, nawet dobre spełnienie obowiązku wymaga rezygnacji z wygody, z lenistwa, z łatwizny. Te postulaty są najważniejszymi w postawie kapłańskiej. Kapłan na co dzień nie jest wolny od samozaparcia, umartwienia, trudu, ofiary, a kiedykolwiek by o tym zapomniał, już się sprzeniewierzył swemu powołaniu, tym samym kapłaństwo jego przestaje być uobecnieniem kapłaństwa Chrystusowego. Umartwienie kapłana nie musi polegać na ograniczaniu skłonności i zamiłowania do kultury, do dóbr doczesnych, do pewnego standardu życia, ale raczej samozaparcie ma poznawać do wypełnienia obowiązków, ma usposobić do realizowania zasady Jezusa: „lepszą rzeczą jest dawać, niż brać”. Zamiłowania kulturalne i różne zainteresowania nie mogą przeszkadzać w życiu duchowym i w pracy duszpasterskiej, powinny w najgorszym wypadku być obojętne i podporządkowane hierarchii wartości i zasadzie, najpierw konieczne, potem potrzebne, a dopiero na końcu co przyjemne.
Filip głosząc ascezę i konieczność wyrzeczenia, własnym życiem potwierdził istnienie i zamiłowanie humanistyczne i to, że asceza pomaga, a nigdy nie niszczy. Uwzględniając liczne ułomności natury ludzkiej, różne okazje i okoliczności, oraz działanie szatana i inne zagrożenia, trzeba praktykować ascezę, jako zabezpieczenie. Natomiast ujmując jej rolę pozytywną, należy ją praktykować, aby usprawnić siebie w pewnych wartościach i nabyć łatwości. Jest jeszcze i ten motyw ascezy: każdy kapłan jest specjalnym współofiarnikiem jak Chrystus jest Kapłanem i Żertwą, tak kapłan ma być ofiarnikiem i ofiarą a tę zdobywa się przez ascezę, która z kolei realizuje się w współumieraniu dla grzechu i naszej słabości. Kapłan jest zawsze na świeczniku i stąd konieczność ciągłej kontroli, samowychowania, krytycznego i obiektywnego spojrzenia na siebie i swoje postępowanie, a to osiąga się przez ascezę. Zbyt wiele znajdujemy przykładów i wypowiedzi O. Filipa, aby wszystkie przytaczać.
Doskonałość jaką proponuje O. Filip swoim uczniom bazuje na miłości nadprzyrodzonej i to stwierdzanie jest szczególnie ważne. Jakkolwiek miłość podyktowana racjami humanistycznymi jest czymś dobrym i szlachetnym, jak również, trzeba korzystać z wszelkich wartości naturalnych, jednak musi się w ostatecznym rozliczeniu motywów działania kłaść na miłość nadprzyrodzoną, gdyż w przeciwnym razie dochodziłoby się do religii bez Boga, do religii jako pewnej postawy humanistycznej, w której można służyć innym z różnych motywów, a nieraz tylko dlatego, że jest dobra okazja urządzić się w życiu. Taka pokusa w okresie odrodzenia była aktualna. Zafascynowanie kulturą antyczną, bogate korzystanie z jej osiągnięć humanistycznych, a także treści kultowych starożytnych Greków, w modlitwy pogańskie wstawiano w miejsce imion bożków imię Chrystusa w miejsce bogini imię Matki Bożej, czy świętych. Święcenia gwarantowały osiągniecie dla wielu pewnej pozycji społecznej czy materialnej i to też było kuszące, ale obniżało godność kapłaństwa. Dlatego nauka o odrodzonym, ofiarnym, pracowitym, pobożnym kapłaństwie jaką głosił i jakiej dawał przykład O. Filip dała początek odnowieniu kapłaństwa. Ta miłość nadprzyrodzona jest motorem ascezy. Filip preferował umartwienie wewnętrzne, czyli tę gotowość wypływającą z miłości do Chrystusa, zdolną do każdej ofiary i do wszelkiego upokorzenia, do podjęcia radośnie, a przynajmniej obojętnie każdej niedogodności, jakie niesie życie, praca, obowiązek, ludzka złość, czy tylko przypadek, tę doskonałość Filip w pokorze mierzył trzema palcami i stwierdzał: „doskonałość człowieka znajduje się na przestrzeni trzech placów”, kiedy to mówił dotykał czoła, wyjaśniając, że cała ważność ascezy mieści się w umartwieniu umysłu i woli.
Jeśli w ascezie kapłańskiej za najważniejszy czynnik uwzględnia się miłość nadprzyrodzoną Boga i bliźniego, wtedy praca kapłańska i działalność duszpasterska stają się bezinteresowne, owocne, wtedy włącza się pełne zaangażowanie, szukające wciąż nowych sfer działania. W życiu wewnętrznym realizować kapłaństwo znaczy tyle, co wciąż rozwijać swoje powołanie i zasługiwać na stwierdzenie: To kapłan z powołania, z poświęcenia, to kapłan bezinteresowny. Subtelny ideał kapłaństwa, w którym Filip potrafił żyć w całej pełni i głębi, który wcielił w swojej osobie, to absorbowało wszystkich, którzy chcieli w kapłaństwie widzieć realizację kapłaństwa Chrystusowego. Ten ideał polegał na tym, żeby bez reszty stać się własnością Chrystusa, być przedstawicielem Chrystusa, żywym obrazem Jego miłosierdzia, cudownym przedłużeniem Jego misji i dlatego wielcy teolodzy kapłaństwa w XVII wieku tak wyniośle mówili o kapłaństwie, bowiem widzieli jego ideał w osobie Filipa i w kapłaństwie jego uczniów.
Filip oceniając kapłaństwo jako coś niezmiernie wielkiego dla człowieka, nazwał go solą ziemi i światłością świata. To zagadnienie było bardzo aktualne i kontrowersyjne bowiem jak pogodzić świętość i dostojność kapłaństwa z słabością moralną kapłanów? „Nie jesteście ze świata, jak ja nie jestem ze świata” tak mówił Chrystus o sobie i apostołach w wieczerniku, ale także dodaje: „Nie proszę, aby was zachował od zła. Nie jesteście ze świata, ale pozostajecie na tym świecie”. Pozostać na świecie, walczyć przeciwko szerzącemu się złu, wzmocnieni przez pomoc Najwyższego kapłana, ufnie uczepieni o Jego słowo: „ufajcie, ja zwyciężyłem świat”, to zadanie kapłana.
Kapitalny jest panegiryk — kazanie na cześć św. Filipa wygłoszone przez jednego z najwspanialszych kaznodziejów w Kościele jezuity Pawła Segneri’ego. Porównuje między innymi w tym kazaniu św. Filipa z drzewem rosnącym obok drogi. Wiadomo jaki jest los takiego drzewa, jeśli ono rodzi owoce, pozostaje bez owoców, bez liści i bez gałęzi. Tymczasem Filip żyjąc w tym gwarze świata, jakim był Rzym, będąc tym przydrożnym drzewem nigdy nie utracił świętości, świeżości, ale wszystkim służył i na innych oddziaływał. Takie jest posłannictwo kapłana wg. Filipa i jeszcze więcej w realizowaniu kapłaństwa Chrystusowego należy sobie wzajemnie pomagać. Tę pomoc ma ofiarowywać kapłaństwo oratoryjne, kapłaństwu diecezjalnemu. Gdyby Oratorium nic nie dokonało, ale było wzorem pogodnego realizowania kapłaństwa i jego świętości, to już spełniło swoją historyczną, rzec można z całą powagą, misję.
Ileż trudności różnego rodzaju ma każdy kapłan do przezwyciężenia, jeśli chce być solą ziemi. Rozumiał to O. Filip, jeśli każdemu kapłanowi proponował czujność, pokorę, częstą spowiedź, rozbudzanie ducha radości, entuzjazm w pracy. Społeczeństwo było pogańskie, podobnie jak dzisiaj. Takie społeczeństwo pod różnymi pozorami, jak litość, zasad humanizmu, niezbędnej wygody, korzystania z osiągnięć cywilizacji chce sprowadzić kapłanów z wyżyn życia duchowego, życia ascezy na płaszczyznę konsumpcjonizmu i utylitaryzmu, wygody i łatwizny. Stąd wtedy zamiast stroju kapłańskiego ubierano się w modne jedwabie i atłasy, dzisiaj nie wiadomo komu zależy na tym, aby ograniczyć noszenie stroju duchownego, czy jakichś oznak kapłańskich, a ubrać się kolorowo, po młodzieżowemu, by zniknąć w tłumie i nie przypominać obecności Boga. Strój duchowny kogoś reprezentuje, budzi sumienia, głosi Boga, manifestuje, że istnieje Ktoś — Najwyższe Dobro i to dobro się ceni, aż do poniesienia ofiary niewygody, bluźnierstwa, bezkompromisowości. Tu jest sedno problemu pastorów. Idą na kompromis, sprzedają swoją postawę.
Przykład Filipa uczy, że w duszpasterstwie potrzeba kapłanowi ciągłego zrywu, zapału apostolskiego, prymicyjnej werwy płomiennego serca, odwagi, nawet ducha zaborczego i proroczego, misjonarza nawet gotowego wszystko ścierpieć dla Chrystusa, a wtedy można także powtórzyć oświadczanie św. Pawła: „Stałem się wszystkim dla wszystkich, aby wszystkich zbawić”.
Sam Filip jest żywym przykładem takiej postawy aż do ostatniej godziny życia, zawsze pogodny, oddany różnym inicjatywom, a ćwiczenia oratoryjne tego ducha ubogacały i utrzymywały w odpowiedniej temperaturze gorliwości i zapału. Chciałby nam powiedzieć: „My kapłani z Oratorium musimy zakomunikować wszystkim współbraciom kapłanom nasz entuzjazm w służbie Bożej, naszą radość w pracy. To jest nasz obowiązek. Lecz jeśli narzekamy, żałujemy naszej decyzji, kiedy sądzimy, że dokonaliśmy wielkiej przysługi Chrystusowi, poświęcając się kapłaństwu, to tylko innych zniechęcamy, a może nawet na złą drogę sprowadzimy, lub na niej utwierdzimy”. Trzeba pokazać, że dobrze utrudziliśmy się na niwie Pańskiej każdego dnia.
Każdy ma swoje miejsce w Mistycznym Ciele Chrystusa, ale najbardziej eksponowane przysługuje kapłanowi. Wszystkie wartości, wszelkie siły, łaski i urzędy Ciała mistycznego można dokonać albo otrzymać w Ciele Jezusa Chrystusa, czyli w Kościele. Albowiem w Nim były stworzone wszystkie rzeczy na niebie i na ziemi. Wszystko za Jego pośrednictwem i w przewidywaniu na Niego były stworzone. On jest przed wszystkimi i wszystko w Nim trwa i on jest głową ciała, czyli Kościoła. Tylko Chrystus otrzymał tego ducha bez miary, a członkom Mistycznego ciała udzielił Bóg w pełni samego Chrystusa. Kapłani są tylko członkami w służbie wielkich zadań Kościoła i ludzkości wg. słów Apostoła: „są różne dary charyzmatów lecz tenże duch, są różne rodzaje urzędów, lecz tenże Pan i różne rodzaje działania, lecz tenże Bóg, który sprawia wszystko we wszystkim”. Ale Bóg działa przez ludzi i działa w Kościele. Stąd wniosek: Kapłan musi być otwartym na każdy prąd duchowy kościoła, poznając, głosząc, a nawet stosując, jakim on jest w swych różnorodnościach i bogactwach, dlatego kapłaństwo nie da się oddzielić od Kościoła. Filip uczy nas swoją postawą, że kapłan musi być zawsze oddany Kościołowi i gotowy do każdej służby. Filip własnym życiem głosi zasadę: że „nie Kościół ma służyć kapłanowi, lecz kapłan powinien służyć Kościołowi i to konkretnie w sytuacji jaką przynosi każdy dzień”. Dlaczego tak powinno być?
Przez Wcielenie Chrystus rozpoczął realizowanie misji zbawienia świata i oddawania chwały ojcu. Dokonał tego dzieła w śmierci i zmartwychwstaniu, a przekazał to dzieło Kościołowi, aby Jego misja była kontynuowana we wszystkich czasach i dla wszystkich ludzi. Kapłan jest sługą tej misji Kościoła, czyli Chrystusa i dlatego życie kapłana jest szczególnie związane z Chrystusem, ze Słowem Wcielonym, a powołanie kapłańskie trzeba rozumieć jako podjęcie wypełnienia misji zleconej przez ojca Synowi w chwili Wcielenia i odpowiedzi Syna: „oto idę, aby pełnić wolę Twoją, Ojcze”. Dlatego to życie kapłańskie powinno opierać się na ścisłym kontakcie z Jezusem, w całkowitym zjednoczeniu z Nim. W wewnętrznym życiu kapłana wszystko się streszcza do poznania Jezusa Chrystusa i Jego nauki, do kontemplowania osoby Chrystusa i do naśladowania, czyli Jezus Chrystus staje się formą i substancją kapłańskiego życia duchowego w teraźniejszości i wieczności. Asceza kapłańska prowadząca do ojca z Chrystusem, przez Chrystusa i w Chrystusie, jak nam o tym codziennie przypomina doksologia kanonu Mszy św. czerpie naukę z Ewangelii i z listów św. Pawła i jest teocentryczna. Ta orientacja jest potrzebna kapłaństwu, aby ono nie zostało sprowadzone do antropocentryzmu, a także nie można pozostać tylko na pozycji chrystocentryzmu, bowiem można by zatrzymać się tylko na ziemskim życiu Jezusa i na Jego naśladowaniu, podczas gdy kapłani są wszczepiani w najgłębsze tajemnice Bóstwa, czyli Trójcy Świętej. W realizowaniu kapłaństwa uskuteczniać należy dogłębnie i na serio chrystoformizm.
Chrystus przyszedł na świat, aby przynieść ziemi cześć dla swego ojca, zbawienie dla ludzi, miłość jako pełnię prawa, oraz pokój jako największy dar Niebios, oraz przyszedł ustanowić Królestwo. Chwała Boża i zbawienie świata były w życiu ziemskim Jezusa jedynym przedmiotem prośby do ojca w modlitwie i gotowości w pełnieniu woli ojca, to jest dzieła, która Jezus realizował przez całe życie. Nieustannym pragnieniem Chrystusa było, aby rozlać swego ducha oddawania chwały ojcu i zbawienia świata na umysły i serca tych, których on wybrał, aby poszli i aby owoc przynieśli, aby poszli za głosem powołania i mogli chwalić ojca w Jezusie i na wzór Jezusa.
Tak rozumiano postawę ojca Filipa. Wyjaśnia to obraz Filipa ubranego w ornat, atrybut kapłaństwa, w czasie celebrowania ofiary Świętej na kolanach w obecności Dzieciątka Jezus i Matki Bożej z obliczem rozpromienionym przez Ducha Świętego. Filip spogląda w górę w kierunku nieba, do Tego, do którego są skierowane wszystkie uwielbienia przez Chrystusa. To jest najlepsza interpretacja ducha O. Filipa i jego kapłaństwa, bowiem na pojęcie kapłaństwa — jako adorację Boga i naśladowanie Jezusa w uwielbieniu ojca — składa się nie tylko życie wewnętrzne, ale również działalność duszpasterska, jako misja zbawcza Chrystusa.
Odnowienie Kościoła i chrześcijaństwa dokonało się za pośrednictwem odnowionego kleru. Filip jest jednym z pierwszych i największych ze szkoły włosko-francuskiej uduchowienia kapłaństwa. Na treść tej szkoły składa się centralna myśl: Kapłan, jego dostojność, powołanie, życie wewnętrzne i misja zbawcza.
Jezus Chrystus — Kapłan złożył ofiarę z siebie samemu Ojcu, Jezus przebacza grzechy tym, którzy z wiarą i miłością przybliżają się do Niego, Jezus rozrzuca w swoim przepowiadaniu ziarna Dobrej Nowiny. To są te trzy funkcje: Kapłana, Króla i Proroka.
Filip kapłan wprowadził codzienne składanie ofiary i adorację Jezusa w Najświętszym Sakramencie, bowiem od niego biorą początek w kościele nabożeństwa 40-godzinne, sam przebaczał grzechy w sakramencie pokuty i głosił słowo Boże przy różnych okazjach, nie tylko z ambony, lecz w każdym spotkaniu z człowiekiem, ale przede wszystkim chciał w tych trzech wielkich funkcjach kapłana naśladować Chrystusa i ukazywać samego Chrystusa, a zwłaszcza Jego gotowość oddania się sprawom ojca i dlatego od pierwszego dnia na każdy dzień miał zwrócony wzrok na Jezusa Chrystusa — Najwyższego Kapłana w modlitwie, w intencji, a jeszcze więcej, O. Filip łączył się z Jezusem tak, iż działalność jego była jakby działalnością z istoty swej samego Jezusa. Filip w cieniu, a na pierwszym planie Jezus czyli jakby winna latorośl złączona z winnym krzewem, którym jest Chrystus i wydawało się, że Jezus i Filip w tej pracy byli jedno, jak Chrystus i ojciec są jednością.
W tym uświęceniu kleru ważną rolę odgrywa liturgia, pojmowana jako przygotowanie, przeżycie, oprawa dla sprawowanych sakramentów, czy form oddawania chwały Ojcu. Przygotowanie liturgii i przeżycie jej było zarazem katechezą osobistą i rozbudzeniem nastroju, uczucia. Właściwe zrozumienie liturgii to uświadomienie sobie, że udział kapłana nie ogranicza się do ceremonii i do roli ministra w sakramencie, a działanie sakramentu ex opere operato, ale przede wszystkim liturgia powinna przygotować kapłana tak, aby działanie sakramentu było ex opere operantis. Ta myśl w późniejszych czasach została zagubiona, ale w Oratorium w okresie reformy liturgii potrydenckiej była bardzo uwzględniona. Liturgia Mszy św. i innych nabożeństw, jak uroczystych nieszporów, czy 40-godzinnych nabożeństw w kościołach oratoriańskich, a nade wszystko na Vallicelli była wzorcowa wg. postanowień Kościoła co do wierności przepisom i przeżycia modlitewnego. Utartym było powiedzenie w Rzymie: Jeśli chcecie zobaczyć dobrą i kościelną liturgię, idźcie do kościoła na Vallicelli.
Z miłością i pietyzmem otacza się kapłaństwo chrześcijańskie i jego zadania, a tych zadań była nieprzebrana ilość. Kapłani O. Filipa nie narzekali na brak pracy, raczej narzekali na jej nadmiar i nie mogli wszystkim obowiązkom podołać, na siłach i zdrowiu upadali z powodu pracy i to był największy problem.
Wszyscy czuli się potrzebni, a ponieważ było ich wielu każdy mógł swoje talenty i zdolności wykorzystać w tej pracy do której najlepiej był predestynowany i przygotowany i tak się rozpoczęło odrodzenie kapłaństwa, które było kontynuowane przez następne pokolenia oratorianów i teologicznie uzasadniane przez Berulle, Condrena, Oliera, Bossuet’a, Jana Eudes, Ludwika de Grignion, Wincentego a Paulo, a we Włoszech Pallotiego, Rosminiego i Jana Bosco, w Polsce zaś przez ks. W. Blaszyńskiego.
Autentyczna miłość Kościoła natchnęła O. Filipa do kształtowania i wychowania kapłanów, nie zobowiązywał ich do niczego nadzwyczajnego jak tylko do tego co wypływa z sakramentów Chrztu i Kapłaństwa. Jedyne podstawowe prawo kapłaństwa utożsamia się z misją Kościoła „Salus animarum suprema lex est”. W duchowości O. Filipa praca duszpasterska jest także źródłem i środkiem osobistego uświęcenia i bogactwa życia duchowego, jeśli takie życie duchowe kapłan prowadzi i jeśli do pracy się przygotowuje w myśl zasady, że sancta sancte tractanda sunt. W pracy kapłańskiej według tych wskazań trzeba Chrystusa umieścić w centrum swego życia i jedynie szukać Chrystusa, wszystko sprowadzać do Chrystusa, nawet wszechświat, politykę, sprawy codzienne, a tym będzie modlitwa i posługa pasterska na pierwszym planie. Nieraz trzeba porzucić Boga w modlitwie, jak zwykł był mawiać już Filip, a za nim inni, aby Mu się oddać w bliźnich, czyli aby być wszędzie w sprawach ojca, jak Chrystus, wszędzie tak postępować i zachować się i takie mieć zawsze przekonanie, że ostatecznie liczy się tylko Bóg i Jego wola. Filip sam purpury kardynalskiej nie przyjął, aby być wolny, ale tym, którzy ją posiadali takie dawał rady, że purpury i dostojeństwa należy odnosić do Chrystusa, bo one przypominać mają tę purpurę w którą Chrystus był odziany w czasie Męki. Duchowny otrzymuje purpurę, bierze ją w czasie udręki i trzeba patrzeć na nią jako na nową i ściślejszą więź z Kościołem Bożym z Jezusem, który jest Głową tego kościoła.
Uwzględniając relacje O. Filipa do Chrystusa, gdyby się chciało dać wierny obraz tego świętego kapłana, trzeba by zawsze mówić, że on kochał Jezusa, a powiedzieć tylko tyle, że kochał Jezusa — to powiedzieć w jednym zdaniu całe jego życie.
Kapłaństwo jest jedyną służebnością, która zobowiązuje do służenia wszystkim ludziom, to znaczy tak służyć, aby być im oddanym więcej niż sobie samemu i nosić z nimi ich krzyże. Aby wychować dobrych kapłanów trzeba ich prowadzić do źródła Prawdy, czyli dawać im do studiowania i przemodlenia Pismo św., aby rozważając go, nabywali ducha Chrystusowego. Stąd konieczność rekolekcji, a jakże często dni skupienia, chwil samotności, wyłączenia się z oglądania telewizora, słuchania radia, a nawet towarzystwa i temu celowi musi służyć rozmyślanie, czy dłuższa adoracja.
Kapłaństwo, jak to wielokrotnie zostało podkreślone, czerpie swoje życie, kształt i doskonałość tylko z Jezusa Chrystusa i trzeba sobie zdawać sprawę, że pomiędzy Chrystusem a kapłanem nie ma pośrednika. Sam kapłan jest pośrednikiem i dlatego cała duchowość i wysiłek kształtowania tej duchowości musi sprowadzać się do tego, aby umieścić Chrystusa we właściwym miejscu, w centrum wszystkiego, bo posiadając Chrystusowe kapłaństwo posiada się Syna Bożego w udziale, a tym samym uczestniczy się w Jego obietnicy Ducha Świętego, czyli posiadania Jego światła prawdy, Jego światłości, Jego władzy i dlatego Chrystus żąda większej doskonałości od swego zakonu — kapłaństwa, bowiem kapłani są konsekrowani przez samego Jezusa Chrystusa. Kapłan ma wszystko wypełnić, jak franciszkanie ubóstwo, jak kartuzi — samotność, jak jezuici posłuszeństwo, a kapłan wszystkie te cnoty, bo jest kapłanem zakonu Chrystusowego.
Powołanie kapłańskie utożsamia się z oddaniem się całkowitym Chrystusowi, a Jezus ma być początkiem i celem wszystkich poczynań kapłańskich — ale to wymaga od kapłana obcowania z Jezusem w rozmyślaniu i modlitwie.
Modlitwa jest jednym z głównych i zwyczajnych, codziennych i zażyłych ćwiczeń kapłana, bowiem sługa Boży powołany jest do kontynuowania na ziemi życia modlitwy Syna Bożego i z modlitwy należy czynić stałe zajęcie. Sloganem jest powiedzenie: kapłan to mąż modlitwy, ale jeśli chce być „alter Christus” to powiedzenie musi być rzeczywistością.
Kapłaństwo podobnie jak Kościół jest zbudowane na Chrystusie i dlatego tak ważne jest posłuszeństwo. Sprzeniewierzyć się poleceniu Kościoła to w pewnym stopniu postawić w niebezpieczeństwie swoją misję. Tu nie mogą liczyć się osobiste ambicje, ważne jest tylko, by Kościół triumfował. Posłuszeństwo kapłana zależy od tego, czy on potrafi na pierwszym miejscu postawić Chrystusa, na drugim bliźniego, na trzecim siebie, aż do unicestwienia swej woli. Posłuszeństwo w tym kontekście nie jest służalcze, ale jest dobrowolne, ochocze. To co jest obowiązkiem to kapłan akceptuje i chce to czynić dobrowolnie, ochotnie, bowiem kapłan jest obywatelem Królestwa Jezusa i poddaje się z miłości do Chrystusa i na Jego wzór, który był zawsze uległy woli ojca i poddany Maryi oraz Józefowi, ale miłość tu sprawia, że się słucha bez zależności.
Filip dał przykład w jakim duchu służyć Kościołowi, słuchając, charakterystyczne w chwilach prześladowania Oratorium i jego kierownika, zawsze zachowa spokój i powie: „Moje ćwiczenia rozpocząłem dla chwały Bożej i dla chwały Bożej ich zaprzestanę”, bowiem oświadczał: „Ja jestem synem posłuszeństwa”, a swoich uczniów zachęcał i uczył: „zachowajcie posłuszeństwo dla Kościoła, a wielką łagodność i szacunek względem dusz, gańcie mało, rozkazujcie rzadko, dawajcie dobry przykład, nauczajcie dużo. Trzeba być raczej ojcem, mając wiele taktu i rozwagi, a także gorliwości. Cierpieć raczej, niż żeby inni musieli cierpieć z powodu używania władzy”.
Naśladowanie posłusznego i pokornego Chrystusa wystarcza, aby nie ulegać wpływom tego świata. Wtedy nie potrzeba będzie żadnych zakazów, krat, żadnych barier prawnych, aby się ustrzec od świata i jego złych wpływów.
Także zasady grzeczności, jako pewien przejaw wewnętrznej dyscypliny są przez kapłana zachowywane i wykorzystywane jako środki apostolskie. Kapłan zdyscyplinowany i posłuszny, kierował się będzie prostotą, a taka postawa naturalnej elegancji i taktu często zastąpi umartwienie. Ta uprzejmość i subtelność jest naśladowaniem Chrystusa, który trzciny nadłamanej nie odłamał. Ta grzeczność to nic innego jak kurtuazja ewangeliczna, szczera, prosta bez wyrachowania. Posiadanie prawdy nigdy nie upoważnia nas do osądzania sumień, czy intencji innych, gdyż kultura ewangeliczna każe kapłanowi traktować wszystkich z nieskończonym szacunkiem.
Każda cnota, nadprzyrodzona i naturalna — jeśli dochodzi do pewnej doskonałości staje się ofiarą, bo wymaga trudu i jest z motywu miłości dla Boga.
Konkludując, posłuszeństwo, aby w nim zachować wolność i zasługę voluntarie sacrificabo tibi — trzeba usłuchać nawet wtedy, kiedy możemy nie usłuchać. Wtedy posłuszeństwo jest naprawdę dobrowolne.
Ubóstwo — w ujęciu Filipa nie polega na rezygnacji z posiadania własności, bowiem wtedy ubóstwo utożsamiałoby się z nędzą, ale ubóstwo jako rada zaleca, aby posiadane dobra odpowiedzialnie wykorzystać, posiadać to, co jest naprawdę potrzebne. Ta cnota wymaga wolności od zachłanności dóbr tego świata, ale także abnegacji siebie samego, czyli rezygnacji z własnych upodobań, sądów a nawet uczuć. Te wartości nie mogą być celem i motorem działania, ale aby ten duch ubóstwa realizować ileż potrzeba umiejętności rezygnacji nawet z czegoś, co jest dobre i pożyteczne, aby być do dyspozycji dla większych wartości. To minimum musi być realizowane, aby nie utonąć w doczesności, w wygodzie, czy w smutku, jeśli się czegoś nie ma. Filip dosadnie uczy: „Nigdy Ducha Bożego mieć nie będzie ten, kto jest chciwy”, a o mocy apostolskiej ubóstwa powiada: „Dziesięć osób wolnych od żądzy posiadania zdolnych jest nawrócić cały świat”. Zasadą Filipa było: „Mam jakieś dobro, wykorzystam dobrze, nie mam i nie mogę mieć, obejdę się i nie popadnę w smutek”. Ta bezinteresowność, która sama z siebie jest niepojętą mocą apostolską w wypadku Filipa spełniła się dosłownie. Niczego nie pragnął, ale nie brakowało mu środków do życia, nawet miał z czego rozdawać jałmużnę i czynić fundacje, czy wypłacać stypendia. Także kongregacja, chociaż nie miała tak bogatych mecenasów jak jezuici w Rzymie i nie mogła wykształcić kapłanów ze zgłaszających się kandydatów i zapewnić im utrzymania, jednak w krótkim czasie zbudowała wspaniały kościół na Vallicelli, który w Rzymie obfitującym w zabytki najwyższej rangi należy do grupy najsławniejszych pod względem artystycznym.
Jak daleki był od zależności jaką wprowadza pieniądz, czy posiadanie majątku, świadczy to wydarzenie: W kościele San Girolamo nie przyjął urzędu kapelana, za pełnienie tego otrzymałby stałe wynagrodzenie potrzebne do zabezpieczenia środków do życia, bowiem nie chciał się wiązać obowiązkami, ale pracować dobrowolnie i dlatego jego rada niżej podana jest jak najbardziej autentyczna: „Nie należy się przywiązywać do żadnej rzeczy, nawet małej i mało znaczącej, ale trzeba być wolnym i niezależnym od tych rzeczy, a trzeba pragnąć takiego stanu, aby umieć żebrać o potrzebny grosz i nawet się cieszyć, kiedy się go nie dostanie”.
Tu potwierdza się to doświadczenie, że ci, którzy nic nie żądają, więcej mają od tych, którzy czy to żebrzą, narzekają, czy wymagają.
Ludzie zawsze są jednakowi i wybaczają kapłanom słabości w dziedzinie seksu, powiedzą, że to słabość, nawet wybaczą brak pobożności, ale zachłanność na dobra materialne zawsze potępią i nie wybaczą. Dziwią się, jeśli kapłan, który wszystko dla Chrystusa opuścił, powie, że musi objąć taką czy inną pracę, czy wyjechać, aby się urządzić. Pytają się: dla kogo ma się urządzić? Nie chodzi o to, aby być nędzarzem i nic nie mieć. Filip w czasie długich dyskusji nad ślubem ubóstwa w konstytucjach kongregacji na marginesie dyskutowanego tekstu napisał: „Niech posiadają, aby z tego nie wynikły nieporozumienia”.
Schludność, pewien standard życia, urządzenia techniczne są niezbędne, ale nie za wszelką cenę i nigdy tylko dla osobistej przyjemności. Pokój Filipa był skromny, ale nie ubogi, posiadał także pewne oszczędności z których w testamencie poprzeznaczał na szlachetne cele. W naszej sytuacji każdy kapłan powinien mieć jakieś oszczędności, aby w wypadku nagłej potrzeby nie być na wyłącznym losie Kongregacji, ale wszystkim kapłanom ubliża brak kultury wydawania grosza, lub w szukaniu go nie zawsze licującymi z godnością kapłana sposobami.
Z ubóstwem, czyli z właściwie pojętą hierarchią wartości łączy się problem rzetelności i odpowiedzialności w pracy i problem intencji, bowiem przez intencję każde działanie zmierza do uwielbienia Boga, gdyż cała ziemia i wszystkie rzeczy należą do Boga. Oddać chwałę Ojcu przez podobieństwo do Chrystusa ubogiego. „Kto czego innego pragnie, a nie naśladowania Chrystusa — ten nie wie czego pragnie; kto o co innego się modli, a nie o podobieństwo do Chrystusa, ten nie wie o co się modli; kto posiada inny cel działania, a nie dla Chrystusa, ten nie wie co czyni”. Kiedy Filip to stwierdzenie wypowiedział, nie chciał niczego innego, jak tylko kochać wyłącznie Jezusa Chrystusa, tęsknić do Chrystusa, a jego język zdawał się stale mówić o Chrystusie. Brał cnoty od Jezusa, bo cnota o tyle ma wartość na ile czyni posiadającego cnotę podobnym do Chrystusa i daje związek z Nim jako wzorem. Tak pojęte zjednoczenie z Chrystusem jest postawą adoracji Ojca, dlatego Filip często posługiwał się modlitwą własnej kompozycji: „obym poznał Ciebie, obym poznał siebie”.
Św. Ignacy w swojej fundamentalnej medytacji stwierdza, że: „człowiek został stworzony po to, aby chwalić Boga”. Nic nie może być w dziełach Bożych, co nie objawiałoby chwały Bożej. Ta chwała Boża szczególnie ujawniła się we wcieleniu Syna Bożego. Bez Chrystusa człowiek nie może w pełni i doskonale chwalić Boga, ale w „Nim wszystko stało się możliwe i od przyjścia Syna Bożego dokonuje się ustawiczna adoracja Ojca w życiu tych, którzy za Nim poszli”.
Zaraz po Jezusie jest Maryja Dziewica Matka, bo właściwością Dziewicy Maryi jest być obok Jezusa i czuwać nad życiem Jej Syna. Zadaniem Maryi pozostaje na zawsze tu na ziemi służyć Jezusowi. Maryja jest wieczystą Matką Jezusa. Ona jest głównym narzędziem Wcielenia. Słuszna jest zasada, kiedy mówi się o Maryi, to mówi się o Jezusie, bowiem oni są nierozłączni. Maryja, jako Matka Słowa Wcielonego jest najlepszą pośredniczką i orędowniczką każdego wobec Jezusa.
Misja Maryi jest podobna do misji kapłańskiej. Matka Jezusa, jest wzorem każdej misji, lecz najbardziej kapłańskiej. Jest ona po to, aby Jezus mógł urzeczywistnić swoje misje, a kapłaństwo jest po to, aby Jezus Kapłan mógł kontynuować misję zbawczą.
W tej postawie Niepokalanej Dziewicy, przeczystej Matki Jezusa dostrzegamy konieczność podobieństwa do Maryi w ustawieniu cnoty czystości, aby być: godnym narzędziem misji Chrystusa, oraz, aby przez rezygnację z ojcostwa doczesnego i z miłości indywidualnej pozostać pełnym gotowości i dyspozycji dla spraw misji zbawczej.
Filip posługiwał się kapitalną modlitwą własnej kompozycji bardzo krótką, oddającą jego kapłańską postawę: „Panno Maryjo, Matko Boża, módl się do Jezusa swego Syna, za mną synem”. Błaga w niej, aby Matka Jezusa zechciała być Matką jego duszy, aby chciała go ofiarować Jezusowi i uważać go, jako całkowicie oddanego na służbę Jezusowi za Jej przykładem. To podobieństwo do Maryi musi być totalne i we wierze i w miłości i w pokorze i w czystości.
Filip nie posiadał daru kaznodziejskiego na miarę misjonarzy ludowych, czy wymogów sztuki oratorskiej okresu odrodzenia, unikał ambon, bowiem bardzo szybko rozczulał się i nadmiar łez nie pozwalał mu mówić. Z zasady był przeciwny temu, co świat uważał za krasomówstwo. Kiedy ktoś schlebiał sobie wygłoszonym kazaniem, negował przemówienia dla pochwały, nawet upokarzał tych uczniów, którzy użyli ambony do popisywania się lub zdobywania popularności. Sam przemawiał prosto, bezpośrednio, raczej gawędziarsko, to wynikało z jego charakteru. Jaki był w bezpośrednim spotkaniu, taki pozostawał na ambonie. Rzecz charakterystyczna, że te kazania bardzo odpowiadały słuchaczom, chwytały za serce. Chyba dlatego, że każde słowo płynęło ze szczerego serca, że nie było w nich nic ze sztuczności, ani rygoryzmu, a tylko łagodność, prostota i autentyzm. W tym trzeba upatrywać źródła skuteczności słowa, a ludzie powiadali o nim: „O. Filip przyciąga ludzi jak magnes przyciąga żelazo”.
Jakże bogate wnioski możemy z tej postawy wysnuć. Nie najważniejszy jest talent kaznodziejski, bardziej liczy się autentyzm, prostota i działanie łaski. Podobnie było u nas w Polsce z ks. W. Blaszyńskim. Homileci bardzo miernie oceniali jego kazania, ale ludzie przepadali za ich słuchaniem.
Jeszcze jedna z cech jego usposobienia i metody działania zasługuje na uwagę, a mianowicie, zdolność przystosowania się do każdego człowieka, do każdej osobowości. Stawał się dzieckiem wobec dziecka, przyjmował mentalność żebraka wobec żebraka, potrafił być niezależny, chociaż pełen szacunku wobec dostojników.
Chociaż ponad wszystko opierał pracę na środkach nadprzyrodzonych, to jednak wykorzystywał wiedzę psychologiczną, wrodzoną intuicję, naturalne zdolności, zgodnie z zasadą Apostoła Narodów: „Stałem się wszystkim dla wszystkich, aby wszystkich dla Chrystusa pozyskać”.
Jest zrozumiałym, że z taką słodyczą serca, roztropnością i gorliwością, oraz z miłością podchodził do każdego człowieka, traktując go indywidualnie z taką szczerością, zdobywał sobie serca ludzkie i jego wpływ wzrastał z roku na rok, aż zdobył sobie szerokie miejsce w sercach wszystkich mieszkańców Rzymu. Wpływ jego wzrastając czynił go autorytetem autentycznym, który się rozszerzał spontanicznie i trzeba wciąż pamiętać, że to wszystko u Filipa nie było zamierzone.
Unikał wszelkiego dygnitarstwa, stronił od urzędów kościelnych. Dwa razy przynajmniej proponowano mu kapelusz kardynalski, nie przyjął, bowiem chciał zachować wolność zwykłego kapłana i nie ograniczać się etykietą zwyczajów dworskich, jaka była wymagana od prałatów.
Cechy tej ascezy: przede wszystkim jest ona delikatna, subtelna, humanistyczna, wypływa z motywu miłości Bożej, ale zmierza do miłości bliźniego, wymaga pokory i umartwienia wewnętrznego, zawsze pogodna i niosąca radość, a nade wszystko oparta na prostocie ewangelicznej.
Charakterystyczną cechą Filipowej ascezy jest częsta spowiedź, nie tylko konieczna do odpuszczenia grzechów, ale przede wszystkim do zdobywania ducha pokuty, prostoty i wiary oraz pokory. Częsta spowiedź gwarantuje ciągłą czujność, utrzymywanie usposobienia gorliwości, pomaga do wytrwałości w pracy duchowej i ćwiczenia się w pokorze przez stałą zależność od spowiednika czyni penitenta nieufnym do siebie, bojaźliwym o swój stan.
Podstawowym prawem ascezy Filipa jest plenitudo legis — miłość, ale miłość jest nie tylko podstawą, jest równocześnie gwarancją zrealizowania zasady św. Augustyna — „In necesaris unitas, in dubiis libertas, in omnibus caritas”. Źródłem energii dla miłości jest modlitwa i dzięki tym dwom cnotom, oraz umartwieniu można zrealizować często powtarzaną przez Filipa myśl, która była jego maksymą życiową: „Spernere se ipsum, spernere mundum, spernere nominem et spernere se sperni”. Zwykł był innym radzić: „Kto pragnie postęp czynić w życiu duchowym niech kieruje się wskazaniami ojców Kościoła i Pustelników, aby świat poczytać za nic, wszystkich szanować, sobą gardzić i nie smucić się, gdy nim gardzą”. Można to jeszcze inaczej sparafrazować: „Wyrzeczenie wewnętrzne ubogacone cnotami ukrytymi przed światem, otwarcie na potrzeby innych, przenikanie życia radością i prostotą, oraz kierowanie się wolnością duchową”. Chciałby Filip mówić: „Dałem wam jedną regułę — miłość, jeśli ją dobrze zrozumiecie i wypełniacie to wystarczy. Istotą kapłaństwa jest podejmować z miłości Bożej wysiłki, aby dać ludziom szczęście życia Bożego już tu na ziemi. Nawiązując do zasady: Spernere se ipsum… cnota pokory jest fundamentem dla innych cnót: wg. jego nauki cała ważność życia kapłańskiego i chrześcijańskiego polega na umartwieniu rozumu. Powie: kto nie jest gotów ścierpieć utraty honoru i szacunku samego siebie dla Chrystusa, nie uczyni nigdy postępu w życiu duchowym. To fundament życia kapłańskiego.
Duchowość jego nie jest spisana, ale jest przeżyta i to przez humanistę chrześcijańskiego. Dla niego nic nie było obce, dlatego jest jego asceza świętością dla wszystkich, także na czasy dzisiejsze.
Porównując tamte czasy z dzisiejszymi, a zwłaszcza na odcinku życia kapłańskiego należy stwierdzić, że jest wiele podobieństw, także w dziedzinie wad i zagrożeń życiu kapłańskiemu np. unikanie pracy, gonitwa za urządzeniem się, brak posłuszeństwa opartego na wierze, unikanie ascezy, a przede wszystkim modlitwy, stosowanie podwójnej moralności. To tylko niektóre. Dlatego wskazania Filipa o aktywności, o wyzwalaniu inicjatyw opartych na głębokim życiu wewnętrznym, o konieczności praktykowania cnót biernych w duszpasterstwie, są jak najbardziej na dzisiejsze czasy.
Duszpasterzom wskazuje, że trzeba uaktywnić laikat i sam dał tego przykład, pozwalał rozwijać talenty ludziom świeckim i oddawać je na potrzeby służby Bożej. Nieraz brał opornych czy nieśmiałych za kołnierz i prowadził przed ołtarz. Kazał przemawiać, nawet bez przygotowania. Początki były mierne, ale potem z tych ludzi miał dobrych mówców i oddanych działaczy.
Filip w owym czasie głosił, że świętość jest dla wszystkich, co dopiero Sobór Wat. II w KK potwierdził, że „dla wszystkich jasne jest, że wszyscy chrześcijanie jakiegokolwiek stanu i zawodu powołani są do pełni życia chrześcijańskiego i do doskonałej miłości” /KK 40/, że nie jest ona monopolem dla zakonników, ewentualnie dla duchownych. Podważył opinię, że doskonałość można osiągnąć tylko w klasztorze, lub ewentualnie w świecie, ale w III zakonie, ale trzeba żyć na wzór klasztorny. Natomiast głosił odważnie swoim słuchaczom i polecał indywidualnym penitentom: jeśli nie posiadacie powołania do zakonu, lub stanu kapłańskiego, zostańcie w świecie, zakładajcie rodziny, zdobywajcie zawód, uprawiajcie rolę, bądźcie adwokatami, lekarzami, rzemieślnikami, ale praktykujcie świętość, czyli zachowujcie przykazania, bądźcie wierni miłości Boga i bliźniego, spełniajcie swoje obowiązki uczciwie, żądajcie od siebie coś więcej, niż musicie dać. Takiej ascezy dla wszystkich nauczył się św. Franciszek Salezy od Filipa. On to w Oratorium Rzymskim pojął, że świętość można realizować w każdej pozycji socjalnej, dla niej i dla ducha ewangelii nie trzeba opuszczać domu i warsztatu pracy. To jest genialne i odważne w stwierdzeniach Filipa i potwierdzone w jego praktyce duszpasterskiej, ale jakże mało wykorzystane.
Filip nie był intelektualistą, ale praktykiem, on swoją duchowość i duchowość innych kształtował przede wszystkim na lekturze Żywotów Świętych, łatwych dzieł ascetycznych zdolnych rozpalić serca, a także na Ewangelii i Listach Pawłowych i dzięki tym środkom mógł być wierny swojej dewizie życiowej: „żyć wiecznie w Bogu, umrzeć sobie samemu”.